czwartek, 7 października 2010

środa, 28 lipca 2010


Lubię latać. Jest coś bardzo fajnego w czekaniu na samolot, w tej atmosferze w poczekalni.
Lubię nowe lotniska, które mają darmowy net. Miło, kiedy można się napić karmelowego frappucino. No niestety, nie wszędzie jest tak dobrze. Tegal ma tylko połowę tego. Niby jest Starbucks, ale darmowej sieci nie uświadczysz.. Co za wiocha. Co więcej, każą sobie płacić 5 eurasów za półgodziny. Rozumiem kafejkę na lotnisku, ale żeby za net płacić? Tak więc siedzę i delektuję się kawą- sukces połowiczny. No i klimat już nie ten, bo czekam na busa, a nie na samolot. Czekanie na samolot to co innego. Człowiek czuje się obywatelem świata. No a jak masz jeszcze kartę pokładową zrzuconą na komórkę to już w ogóle. Ważne, żeby lotnisko miało też światowy klimat. Co by nie mówić o holendrach, to Schiphol robi wrażenie. Wygodne kanapki, wifi i frappucino. Bardziej wybredni mogą się uraczyć heinekenem. No i obsługa mówi dobrze po angielsku. Tegel, to takie trochę większe Okęcie. Mało tu kosmopolityki i wygodnych foteli.

Rację ma też pan od „Samotności w sieci”, pisząc o tych ludzkich serdecznościach. Prawda to.
Ludzie są jacyś inni zanim wzbiją się w powietrze. Potem też, jakby pobyt w przestworzach łagodził obyczaje. A to gratka dla obserwatora społecznego. Patrzeć na podróżnych i zgadywać dokąd czy skąd lecą. Ani się obejrzysz, a czas iść do bramki.

środa, 16 czerwca 2010

dawno nas nie było, ale potrzebny był impuls

Właśnie wszedłem na naszego majspajca, a tam info, że konkurs na koncert w stodole jako after party po Wielkiej 4, wygrał zespół Terminal. Jestem fanem muzyki od ćwierk wieku, więc klikam, bo nazwę widzę po raz pierwszy. Odpalam pierwszy numer i blink 182. No ok, życie. Czytam opis kapeli i coś mi nie pasi. Mój nauczycielski nos popowiada mi „something reeks” Panowie, muzycznie wykształceni, z doświadczenie w wielu projektach.
No i wtedy odtwarzacz ms przeskakuje do drugiegu numeru, no i zaczynam się gotować.
Bo to jest afromental jakiś. Włączam teledysk, a tam wypicowany wokal jedzie w teatrze w teledysku za grube miliony. I nagle jest. Eureka. Zagotowałem się. Moja polska żółć wrze. Przecież to ziomek z Just 5. No i jadę Adamem Miauczyńskim, że aż Karola przychodzi spytać co się stało. Sprawdzam w wikipedia dla pewności. Ten sam. I nie mogę opanować drżenia rąk.
Nie wiem, czy to ból czy nerw. Chyba jedno i drugie po trochu. Czuję się oszukany, tym całym konkursem. Przegraliśmy już nie raz i wiem, że z decyzją jury nie ma dyskusji, bo o czym tu dyskutować? Kto najlepiej gra na wieśle? No ale… ale chłopaki akurat wydali płytę, zrobili dobrego klipa, byli w teleexpressie i nagle bach! „nie mieli konkurencji” No podejrzane to. No i ten drugi motyw, który boli jeszcze bardziej, czy szanowna komisja ma pojęcia do czego nawiązuje w całej oprawie konkursu? Co powiedziałby Kerry King, gdyby wpadł na after party do stodoły? Przecież to jest żenada.
Karola mówi, żebym to olał. No i pewnie powinienem, bo mam dużo pracy na jutro, ale nie potrafię. Po polsku się zagotowałem i nie mogę odpuścić, dopóki gdzieś tego nie opublikuje.
Bo to już nawet nie chodzi o konkurs, sam zespół, ale o mnie jako fana muzyki.
Bo co bym ja powiedział, wchodząc do klubu stodoła. Czy komisja naprawdę sądzi, że fani thrash metalu, to kupią? Czy naprawdę polski konsument jest już takim debilem, że można mu wcisnąć farbowanego ziom z just 5 i powiedzieć, że tak się teraz gra metal? No i jeszcze jedna kwestia. Z tego co widziałem, zgłosiło się naprawdę dużo zespołów. Wśród nich pewnie wiele młodych, które jak to zwykle bywa, wierzą we własne nuty, liczą na zwycięstwo. Czy taki werdykt nie jest przypadkiem środkowym palcem, na którym napisano „zdechniesz w tym garażu, bez układu”. Czy to później nie generuje sytuacji typu Szczecin Rock Festiwal, gdzie kapele musiały w sumie zapłacić za granie o 15 (słynny konkurs w którym radio zgarnęło około 20k z smsów na młodych muzyków).

Otóż ja się nie zgadzam na takie coś. I niemniejszym protestuję przeciwko traktowaniu mnie jak półgłówka. Przeciwko traktowaniu muzyki w kategoriach nastawionych jedynie na profit.
Potrzeba nam mental-rewolucji jak mówi LUC. Cieszy mnie, że są tacy artyści jak on. Że mogłem go odnaleźć. A polecił mi go Zyga. Nie radio. Nie telewizja. No jeszcze w Polityce o nim czytałem, ale to pismo nie muzyczne, więc w tej materii obiektywne nieco.


No i po złośliwości jeszcze, mam nadzieje, że fani slayera licznie przybędą do stodoły i zweryfikują werdykt jury.