wtorek, 13 stycznia 2009

letnia zadyma w środku zimy



W sumie nie wiem, czy jest sens się napinać i komentować… Gazety donoszą o kolejnych artystach, biorących kasę za granie na WOŚP, że niby to promocyjne stawki. A z drugiej strony jest sztab, co tę kasę wykłada, ludzie, którzy mają świadomość, że gra się za zwrot kosztów, więc winę ponosi ten, kto bierze i ten, kto daje.

No, ale wiele się zmieniło od kiedy ekipa WOŚPu latała z czarnymi foliowymi workami na koncertach. Ba, mamy już całe pokolenie wychowane w tradycji zbierania kasy w mroźną styczniową niedzielę. Ktoś porównał nawet ostatnio WOŚP do ruchu społecznego na miarę Solidarności. No i coś w tym jest, mamy demokrację, ale tłum lubi igrzyska, więc kolejne miasta prześcigają się w ilości zebranej kasy, celebryci wołają „ kochamy Jurka”, a wtórują im zastępy harcerzy, strażaków i przedszkolaków. Allegro radzi „sprzedaj wszystko”, a konferansjer ze sceny, zdziera gardło dla 10 zł za pluszowego misia z logiem orkiestry.

Zespół jest tłem, liczy się kasa, zatem licytacje ze sceny trwają dłużej niż sam występ, zaś nagłośniony musi być tylko prowadzący, zespół jakoś sobie poradzi z jednym mikrofonem.

I wtedy, gdy łapy zamarzają na scenie mówisz sobie „w dupie, nie gramy więcej”.

Ale do następnego finału minie rok. Na pewno, będąc przypadkiem w szpitalu, zobaczysz czerwone serducho na sprzęcie i jeszcze takie same na karetce. Pod koniec lutego, okaże się, że znów zebrali więcej niż ostatnim razem, że przeszkolono tysiąc przedszkolaków, 10 tysięcy nauczycieli, a kasa przełożona na sprzęt medyczny, przełoży się realnie na ludzkie życie, a światowe serwisy uznają orkiestrę za największą organizację charytatywną. Zaś 20 osób pod sceną, zostanie do końca twojego koncertu, mimo mrozu i pozwolą ci się poczuć jak prawdziwy rockstar;)

I gdy ponownie zadzwoni telefon w grudniu „chłopaki, zagrajcie u nas”, pomimo tego wszystkiego, powiesz spoko, bo warto być częścią czegoś tak wielkiego… Od 1996.